Podobno "kto nie ryzykuje - ten nie pije szampana"...
Chciałaby się dziś podzielić sukcesami z uprawy warzyw na podniesionych grządkach... No właśnie - chciałabym...
Łatwo oczywiście zrzucić winę na szkodniki - może lenie (?), a na pewno ślimaki... Prawdą jest jednak, że zbyt mało czasu poświęciłam moim grządkom. Nie zadbałam o usuwanie ślimaków, a i chwasty miały dość duże pole do popisu. Jak to się mówi "szewc bez butów chodzi", więc i u mnie czasu na "własne podwórko" zabrakło. Gdyby jeszcze odległość była mniejsza... Ale nie ma co gdybać.
Szampana nie będzie, w pierś trzeba się uderzyć i w przyszłym roku podejść do sprawy bardziej realnie. Moje dwie podniesione grządki - z racji bliskości sadu - zostaną przeznaczone na poziomki, a warzywami na poważnie zajmę się jak już "osiądę na stałe".