Piękne i zdradliwe - rośliny doniczkowe do pokoju dziecięcego, a właściwie NIE do pokoju dziecięcego...
Wszystkie ptaszki ćwierkają, że pora na przesadzanie roślin doniczkowych.
Oczywiście później też można to zrobić. Wcześniej również - choć w wielu artykułach przeczytacie, że przesadzanie zimą jest zabronione, ja bym się do tego odniosła z przymrużeniem oka. Jeśli jest taka potrzeba, nie widzę przeciwwskazań. Tak, tak wiem - spoczynek roślin. Tyle, że to nie niedźwiedzie, którym nie można przeszkadzać w śnie zimowym. Zróbcie to delikatnie, a do tego otoczcie roślinę większą opieką i będzie w porządku. Mówię - a właściwie piszę - z doświadczenia.
Początek
marca jednak jest chyba najlepszą porą do przesadzania. I rośliny chcą
już trochę "się ożywić", i my również. Aż ręce świerzbią, żeby "w ziemi
pogrzebać", a na zewnątrz jeszcze ciężko...
Nie
powinno się za to przesadzać roślin kwitnących i takich które tego nie
potrzebują. Co znaczy nie potrzebują? Mają dość miejsca w doniczce lub
są to okazy starsze, których nie musimy przesadzać co roku - wystarczy
wymienić wierzchnią warstwę ziemi. Warstwę taką warto też wymienić, gdy w
doniczce pojawia się biały osad (miękki - pleśń, twardszy i bardziej
żółtawy jak na zdjęciu poniżej - osad wapienny). Są też rośliny, które
lubią mieć ciasno w doniczce i nie trzeba ich za często uszczęśliwiać na
siłę. Mam na myśli np. zamiokulkasa lub storczyki.
Z rzeczy praktycznych.
Wybieramy doniczkę nie dużo większą od poprzedniej (średnica większa o
2-3cm). Tylko niektóre grupy roślin wymagają specjalnego podłoża
(storczyki, kaktusy, rośliny kwaśnolubne) - większości wystarczy
uniwersalna ziemia. Doniczka powinna mieć otwory, a dodatkowo warto na
spodzie zrobić warstwę drenażu, np. z keramzytu - w ten sposób trudniej
będzie później "zalać" roślinę.
Warto
też przy okazji zetrzeć kurz z liści (mokrą chusteczką, specjalną
ściereczką, prysznic dla okazów o drobnych liściach lub pędzelkiem u
"włochaczy") - chociaż mam nadzieje, że w zimie też to od czasu do czasu
robicie.
Niektóre rośliny powinno się przesadzać w rękawiczkach.
To
znaczy warto wszystkie, nie ma się wówczas problemu z domyciem rąk i
paznokci. Ja nie lubię, wolę dłużej myć ręce. Ale są gatunki, które mogą
podrażniać śluzówkę, a po spożyciu wywoływać różne, niezbyt przyjemne objawy - dolegliwości żołądkowe, a nawet zaburzenia rytmu serca
czy nerek...
I
tu właśnie przyszło mi do głowy, że trzeba o tym napisać. Oczywiście nie
po to, żeby kogoś straszyć. We wszystkim trzeba zachowywać zdrowy
rozsądek. Jednak gdy zna się zagrożenie można go uniknąć. Szczególnie,
gdy mamy w domu małe dzieciaki.
I
niekoniecznie uniknąć w sensie wyrzucić całkiem rośliny trujące. O nie,
są one bardzo atrakcyjne. Trzeba zachować tylko pewne środki
ostrożności.
Jakie środki ostrożności?
Wystarczy
przenieść rośliny w miejsce, gdzie nasze pociechy nie dotrą.
Definitywnie trzeba zabrać okazy z ziemi - lepiej dać je na wyższe
półki. Dobrze by było zrobić tak ze wszystkim doniczkami, gdyż dzieci
mają swoją wizję porządku i tego co jest do jedzenia - ziemia może
okazać się bardzo interesująca...
Z
zasięgu malutkich rączek trzeba też usuwać wszystkie opadłe liście i
kwiaty, a już w szczególności owocki. Gdy mamy kontakt z roślinami
trującymi lepiej trzy razy umyć ręce. No i wspomniane rękawiczki też się
przydadzą.
Jakie rośliny?
Cały szereg piękności jakie mamy w domach jest potencjalnie niebezpiecznych. W ogrodach też, ale o tym innym razem...
Rośliny
takie zawierają w swoich tkankach drażniące, szkodliwe lub trujące substancje.
Czasem tylko owoce albo sok są trujące. Spożycie ich może doprowadzić do
nieprzyjemnych w skutkach konsekwencji...
Uwagę trzeba zwrócić przede wszystkim na: krotony, oleandry, anturium, skrzydłokwiaty, kaladium, draceny, alokazje, aglaonemy, scindapsusy, fikusy, monstery, szeflery, bluszcze, wilczomlecze...
Gwiazda betlejemska, która często zdobi mieszkania w okresie bożonarodzeniowym to też wilczomlecz - wilczomlecz piękny, podobnie tzw. korona cierniowa - wilczomlecz lśniący.
Difenbachia
również powinna być pod nadzorem. Co prawda nie zawiera ona strychniny,
jak często jest podawane. Ale za to ma szereg innych substancji, które mogą wywołać stan zapalny skóry, podrażnienie błon śluzowych i inne - jeszcze mniej przyjemne objawy.
Z
roślin, których główną ozdobą są kwiaty warto zwrócić uwagę na kliwię,
cyklameny, kalanchoe i - co dla mnie jest zaskakujące - sępolię
fiołkową, potocznie zwaną fiołkiem afrykańskim. A teraz, czyli w okresie wiosennym - pierwiosnki i narcyze, które często się pojawiają w naszych domach.
Do tego całego zestawu roślin trujących dodam jeszcze psiankę, o owockach wyglądających jak mini pomidorki - bardzo atrakcyjne dla dzieci.
Oczywiście
rośliny te mogą być szkodliwe nie tylko dla dzieci, dla nas również.
Już nie mówiąc o zwierzakach. Ale jak już mówiłam to nie powód żeby się
ich całkiem pozbywać. Osobiście mam sporą kolekcję takich "trujaków". Wystarczy otoczyć je nieco większą troską, a przede wszystkim usunąć z zasięgu małych rączek...
A! I kaktusy! Już nie ze względów degustacyjnych. Igiełki też nie są przyjemne dla dzieciaków...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz