niedziela, 25 października 2015

Grabić czy nie grabić, oto jest pytanie...

Złota polska jesień z punktu wiedzenia rośliny...


No to mamy piękne babie lato tego roku, czy jak wolicie polską złotą jesień. Ciepłe dni nastrajają do spędzania czasu w ogrodzie. No i ta mozaika barw. Trudno nie zachwycić się kolorystyką jesiennych liści. Można powiedzieć, że w tym roku jesień nas wprost rozpieszcza.

Oczywiście najbardziej zachwycają nas te liście, które bajecznie przebarwione zdobią krzewy i drzewa w ogrodzie i te, które możemy podziwiać poza granicami naszych działek. Spacer leśnymi ścieżkami czy alejkami w parku wśród kolorowych liści to jedna z większych przyjemności jesienią.
Trochę inaczej sprawa się przedstawia, gdy zaczynają one opadać, na przykład na nasz trawnik. 

Może nie jest to tak udana definicja mieszanych uczuć jak ta z kawału o teściowej, która wpada w przepaść nowiutkim samochodem zięcia.
Jednak coś w tym jest. 
Choć z pewnością znajdą się również miłośnicy grabienia liści. Rozwiązaniem może być też pomoc ogrodnika.  

Jesienią pojawia się pytanie: czy trzeba grabić liście? Patrząc na uroczy dywanik usypany z różnobarwnych liści można mieć co do tego wątpliwości. Szczególnie, że grabienie liści wielu osobom kojarzy się z tak zwaną "syzyfową pracą". 


Najczęstszym argumentem przemawiającym za usuwaniem liści jest fakt, że zasłaniają one światło innym roślinom, np. trawie czy krzewom zimozielonym, co może wywołać ich żółknięcie. Zalegające na trawie liście mogą powodować jej zamieranie. Na podjazdach, chodnikach czy ścieżkach natomiast mogą zagrażać pewnej części ciała, gdy zwilgotnieją i zbrązowieją.

Ja jednak zalecam grabienie liści z innego powodu.
Na pewno zauważyliście, że jesienne liście nie zawsze są jednolicie kolorowe. Często mają najróżniejsze plamy, kropki, punkty. Jedne są jedynie efektem starzenia się tkanek, inne mogą świadczyć o ich "głębokim życiu wewnętrznym" i to niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu.


Na studiach moją specjalizacją była fitopatologia i stąd pewnie moje spojrzenie na sprawę. Zdarza się, że rośliny atakowane są przez patogeny. W przypadku drzew i krzewów rzadko zdarza się, że w wyniku takiego "ataku" rośliny szybko zamierają. Znacznie częściej widzimy naloty, przebarwienia czy też plamy, których możemy nawet nie łączyć z chorobą.

Niestety każda choroba odbija się na organizmie, i tak też jest w przypadku roślin.
Chore drzewa i krzewy często nie wyglądają atrakcyjnie - choć niektóre plamy mogą też być interesujące. Ale to dopiero początek, gdyż rośliny zaatakowane przez patogeny słabiej się rozwijają, gorzej znoszą niekorzystne warunki (w tym okres zimy). A jeśli sytuacja się powtarza, po pewnym czasie mogą zamierać.

Właśnie jesienią możemy ograniczyć występowanie wielu chorób grzybowych, które osłabiają rośliny, poprzez grabienie i pozbywanie się liści. Spora liczba patogenów zimuje właśnie na opadłych liściach, a wiosną - jeśli liście pozostaną w tym samym miejscu - mają "bardzo blisko" do rośliny, którą atakują.

Wiele patogenów zimujących na liściach powoduje choroby gatunków owocowych, takie jak: antraknoza orzecha włoskiego, parch jabłoni, drobna plamistość liści drzew pestkowych, zasychanie liści czereśni, czerwona plamistość śliwy, drobna plamistość liści jabłoni, brunatna i biała plamistość liści gruszy, biała i czerwona plamistość liści truskawki, opadzina liści porzeczki, biała plamistość liści porzeczki czy mączniak rzekomy winorośli.


Na niektórych gatunkach drzew zimują patogeny powodujące choroby zwane plamistościami liści, rdzami czy mączniakami prawdziwymi. Liście kasztanowców mogą być zasiedlane przez sprawce czekoladowej plamistości liści, lipy - antraknozy czy cerkosporozy, wiązu i wierzby - czarnej plamistości (choć u obydwu drzew inne patogeny wywołują chorobę). Sporo "lokatorów" mogą mieć liście klonu. Najbardziej rzucającą się w oczy chorobą jest czarna plamistość, choć mamy też białą i brunatną plamistość jaworu, papierową plamistość liści, parcha i antraknozę.


Także liście mniejszych roślin mogą stać się źródłem chorób w naszym ogrodzie. Na przykład na liściach bluszczu mogą zimować sprawcy antraknozy i szarej pleśni, na różanecznikach grzyby powodujące plamistość liści, a na różach - czarną plamistość.


Czy więc warto grabić i usuwać liście z ogrodu?
Jeśli mają one podejrzane plamy to odpowiedź jest prosta: rośliny z pewnością będą zdrowsze, gdy wiosną nie będą ich atakować patogeny ze starych liści.

Jeśli robicie własny kompost warto też zwrócić uwagę, żeby zgrabywać na niego tylko zdrowe liście. Te z dużą ilością plam lepiej usuwać z ogrodu. Oczywiście niekoniecznie wszystkie zabierać do domu, choć przy tej niesamowitej kolorystyce ciężko się powstrzymać...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz