wtorek, 12 maja 2015

WARZYWNIK. Warzywa "na piedestale", czyli pierwsze kroki z podniesionymi grządkami...

Jak zachęcić dziecko do jedzenia warzyw?


Na obrzeżach mojego sadu czeka już przygotowane miejsce na bataty. Bulwy, które wstawiłam końcem lutego do wody puściły pędy, te z kolei (oddzielone od bulw, gdy osiągnęły kilka centymetrów i włożone do wody) - korzenie. Teraz czekają w doniczkach - po "Zimnej Zośce" trafią na swoje miejsce.

Lenie mi "się lenią" w sadzie. Nie mam na myśli męża, bo ten akurat się nie leni, tylko działa ze swoim "szkółkarstwem leśnym", które ostatnio stało się jego nową pasją. Chodzi mi o muchówki z rodziny leniowatych.

Sporo ich gości w moim ogrodzie owocowym. Nie zaleca się ich zwalczać w tego typu uprawach, ale miałam też spory problem z pewnymi żarłokami... Musiałam zastosować drastyczne środki - wybrałam insektycyd o szerokim spektrum działania, co powinno też wpłynąć na zmniejszenie liczebności leni.

Czarne muchy w sadzie

A jest to dość istotna sprawa, gdyż zachęcona artykułem z pierwszego numeru "Gardeners' World" (czasopismo w tym roku zawitało do Polski) pt. "Grządki w górę", postanowiłam znaleźć miejsce na warzywa. A larwy lenia, żerując na tworzących się korzeniach kiełkujących warzyw, mogą powodować ich zamieranie.

Miejsce się znalazło, użyczył go mój mąż w pobliży jego szkółkarskich eksperymentów. Na początek skromnie - dwie podniesione grządki. Pomyślałam, że jak na moje potrzeby to wystarczająco. Oczywiście się myliłam...

Wymiary grządek podane w artykule (długość 3-5 m, szerokość do 1,5 m) są optymalne, choć jeśli coś jest do jakiejś długości, to dwa razy trzeba przemyśleć, czy stosować maksymalne wymiary. Szerokość 1,5 m dla nieco niższych lekko utrudnia plewienie środka, więc warto ją trochę zmniejszyć.

A, i jeszcze... Przy wzbogacaniu ziemi w kompost zwróćcie uwagę, czy przypadkiem w waszym kompostowniku nie zadomowiły się turkucie.


Jeśli chodzi o warzywa...

Mając w domu malucha pojawia się chęć uprawy własnych dobrodziejstw. A jeśli maluch dodatkowo przejawia niechęć do "zieleniny"... Znajdzie się i na to rada...


Mój plan był śmiały - można powiedzieć. Trochę tego, trochę tamtego... Warzywka kolorowe (marchewki, rzodkiewki, buraczki), warzywka super-zdrowe (jarmuż),  rzadko spotykane (okra), bardzo praktyczne (groszek zielony, fasolka szparagowa, ogórek), zioła, wszelka pyszna zielenina i do tego wszystkiego dynie - już nie na podniesionych grządkach, tylko na zwykłych.


I jeszcze trochę rozsady planowałam dokupić - jakby miejsca zostało to zawsze seler naciowy się przyda, albo i kapustka... Wszystkiego po trochu...


Tylko miejsca za mało i to stanowczo za mało na moje potrzeby. Zostałam z mnóstwem ziół, moimi szczypiorkami, pietruszkami, ogórkami i dyniami. W przyszłym roku muszę zaopatrzyć się jeszcze w przynajmniej cztery takie cuda, oczywiście jeśli się sprawdzą.


Zdecydowałam się natomiast na mieszanki odmian warzyw o różnych barwach oraz nietypowe kształty (np. marchew jadalna typ Pariser Markt).
Wiadomo, że jak coś ciekawego, różnobarwnego na talerzu się znajdzie to chętniej zjadamy. My, a co dopiero dzieciaki. Nie mówiąc już o radości jaka płynie ze spożywania własnych upraw - jeśli więc nasionka wysiejemy z maluchem (najlepiej warzyw, które szybko dają plon) to mamy większe szanse, że chętnie skosztuje warzywka...

Z okry i jarmużu (odmiany o fioletowych liściach) też nie zrezygnowałam, bo trudniej je dostać w sklepach. Pewnie jeszcze skuszę się na sadzonki pomidorów koktajlowych (odmian o czerwonych i żółtych owocach), ale te trafią już do doniczek na balkon.

Nasiona miałam różne - otoczkowane, nieotoczkowane i na taśmach. Dzięki rozwiązaniu z taśmami nie trzeba później przerywać rozsady. Zobaczymy czy to się sprawdzi.

Nasiona trafiły prosto do gruntu - o ile miejsce na warzywnik się znalazło, o tyle na rozsadę w najbliższym czasie nie ma szans. To w sumie może i lepiej, bo jednak zdecydowanie mniej pracy jest z tego typu uprawą. Etykietki do wszystkich warzyw zostały przypisane, żeby wiedzieć później jakie odmiany na stałe trafią do mojego warzywnika.

Myślę że takie podniesione grządki to dobry pomysł do ogrodów, w których pojawia się dylemat wyboru między estetyką a chęcią posiadania własnych warzyw. Dobrze zaprojektowana grządka - z wykorzystaniem walorów dekoracyjnych niektórych warzyw (np. fioletowy jarmuż, różne odmiany sałat, burak liściowy, pietruszka o ozdobnych liściach) oraz dodatku jednorocznych kwiatów (np. aksamitki, która będzie też spełniała funkcje praktyczne - odstraszanie kretów i nicieni) - może prezentować się całkiem nieźle.

A moje grządki... Teraz pozostaje czekać na kolorowe rzodkieweczki i marcheweczki! No i jeszcze podlewać i plewić...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz