niedziela, 30 października 2016

Plant. Dynia kontra chryzantema...



Gorący temat: dekorujecie czy straszycie?


Chyba mamy nowy zwyczaj w naszym pięknym kraju. Oczywiście nie o Halloween mówię. Osobiście myślę, że cenniejsza jest ta chwila zadumy, na którą często nam brakuje czasu, niż kolejna zabawowa okazja (których w roku jakby nie patrzeć jest dość sporo, a i w zwykłe weekendy często się nie próżnuje) i mam nadzieję, że nie stanie się ono naszym zwyczajem. Natomiast wszedł już nam chyba w krew spór o to, czy obchodzić Wszystkich Świętych czy może jednak Halloween. 

Moje zdanie już znacie, innych szanuje, ale w imieniu chryzantemy swoje „święte oburzenie” wyrazić muszę. W tym sporze niestety zbyt często zamiast zachwalać swoje, krytykujemy – prawie jak w kampaniach wyborczych… 

Ostatnio przeczytałam właśnie taki artykulik (wiedziałam, że ciśnienie mi się podniesie, ale że mam z reguły niskie to zaryzykowałam)… W pigułce: Wszystkich Świętych to komercjalizm i zdzierstwo, „biedne staruszki” swoje ostatnie grosze na kwiaty i znicze wydają, żeby "się pokazać", a tak w ogóle to w każdy dzień można iść na cmentarz. Dlatego też autorka (i jej dzieci) obchodzą Halloween.
No tak to można wszystkie w sumie tego typu okazje podsumować, z Halloween włącznie.

Cena chryzantemy od jakichś 10 lat - przynajmniej w moim małym miasteczku - może uległa nieznacznej zmianie. Natomiast bogactwo odmian coraz bardziej urzekające. Pamiętam jak kilkanaście lat temu miałam przyjemność sprzedawać chryzantemy pewnego wspaniałego Ogrodnika z Turaszówki, który jako jeden z nielicznych wówczas zaproponował piękne, niziutkie sterówki o najróżniejszych kwiatach, przypominających rumianki, gerbery, o strzępiastych płatkach i w niezwykłej palecie barw. To był hit, schodziły jak świeże bułeczki, ciężko było rozpakować nową dostawę. Ba! Pod koniec dnia - 30 października - schodziły wprost z samochody, nie do końca rozkwitnięte okazy, później nie było już co sprzedawać. Ja widziałam tam ciężką pracę producenta i zachwyt kupujących, nie komercjalizm. Zachwyt został mi do dziś... A odmian coraz więcej...


O pracę, czas i nakłady finansowe włożone w to, żeby chryzantema kwitła w odpowiednim czasie nikt nie pyta. A raz do roku taki prezent upamiętniający bliskie osoby, no pomyślmy sami. Zresztą nikt nikogo nie zmusza, a dla tych „biednych staruszek” najczęściej jest to coś ważnego, nie tylko pusty zwyczaj. Swoją drogą na pokaz było kiedyś kupowanie futer na Wszystkich Świętych, ale tę erę mamy za sobą (teraz częściej spędzamy czas w galeriach handlowych).

I zgadzam się w 100%, że mamy cały rok na odwiedziny miejsc pamięci. Tak jak mamy cały rok na wyznawanie miłości (po co Walentynki?), jedzenie jajek (po co Wielkanoc?), pieczenie tortów (urodziny? imieniny?), kupowanie prezentów (Dzień Dziecka?, Mikołaj?). Czy tak robimy? W moim odczuciu wyjątkowy dzień dla każdej z tych okazji jest potrzebny i ważny...

Oburzenie zaliczone. Mój zachwyt nad chryzantemą nie umniejsza jednak w żaden sposób dyni. Królowa nie musi być wcale jedna. W sezonie jesiennym i dynia, i chryzantema koroną podzielić się mogą. Dekoracje dyniowe każdemu polecam, są świetną zabawą, a sezon na nie można zacząć znacznie wcześniej niż pod koniec października. Zawsze dodadzą uroku ogrodowi czy tarasowi, a nawet w domach wprowadzają radosny nastrój. Mimo że Halloween obchodzić nie zamierzam (choć jeśli dzieciaki po cukierki zapukają to z pewnością jakieś lizaki znajdę - z góry ostrzegam: prawie sam cukier), dyniowe dekoracje są u mnie mile widziane. No i każdy student Wam powie, że po dobrej imprezie na ważny wykład też da się iść, więc jeśli ktoś chce nie musi nawet wybierać...


Zresztą nie tylko dekoracje. Dynia gości też często w mojej kuchni. Podzielę się jednym z moich ulubionych blogów kulinarnych, bo poza zupką dyniową na ostro i bułeczkami dyniowymi, znalazłam tam ostatnio przepis na tort, który nawet w moim wykonaniu (a co do pieczenia u mnie - szału nie ma) był niezły. Po kulinarne pomysły zapraszam więc do Every Cake You Bake - zobaczcie też koniecznie co z fiołków można wyczarować i sałatkę z patelni z cukinii (ale to tak na marginesie).

A co z chryzantemą? W tamtym roku pisałam o jej szczęśliwej stronie, którą uwielbiam, więc powtarzać bym się nie chciała za bardzo, choć już w moim wieku (niech tytułowe zdjęcie was nie zmyli, bo to z przed kilkunastu lat, swoją drogą może pamięta ktoś jeszcze Kasie z targowicy w Rymanowie?)...
Przypomnę tylko, że zapewniając im światło i stale lekko wilgotne podłoże, będziemy mogli się nimi dłużej cieszyć. 

A wiecie na jakie chryzantemy jest moda w tym sezonie? Na wszystkie, jak zwykle! Zdarza się, że jednego roku królują te wielkokwiatowe, a drugiego średnio- i drobnokwiatowe, jednak jest to bardziej związane z warunkami pogodowymi niż z modą. Groźba przymrozków skłania nas ku drobniejszym kwiatom, bardziej na nie wytrzymałym. Natomiast piękna, słoneczna pogoda ciągnie nas w stronę większej fantazji. A wybierać jest w czym... Zresztą niech chryzantema broni się sama...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz