czwartek, 29 stycznia 2015

"A po piąte przez dziesiąte..." - historia jednego dudka

KaMa ogrodu: "A po piąte przez dziesiąte..." - historia jednego dudka

"(...) Będą ćwierkać, świstać, kwilić, pitpilitać i pimpilić"...


Genialny w brzmieniu wierszyk Juliana Tuwima idealnie oddaje sytuacje w moim karmniku.

Dzwońce chcą przepędzić resztę, ale wróble i sikorki nic sobie z tego nie robią, a kowaliki wykradają ziarna słonecznika i szybko odlatują. Podobno gromadzą zapasy pod korą starych drzew.

Zięby się trochę płoszą, ale też nie ustępują walecznym dzwońcom.

Makolągwa zagląda rzadko. Za to dwie pary sierpówek się zadomowiły. Chyba widziałam też czyża, ale pewna nie jestem czy to nie inny ptaszek.


Nowych gatunków brak, jak na razie.
KaMa ogrodu: "A po piąte przez dziesiąte..." - historia jednego dudka
KaMa ogrodu: "A po piąte przez dziesiąte..." - historia jednego dudka
KaMa ogrodu: "A po piąte przez dziesiąte..." - historia jednego dudka
KaMa ogrodu: "A po piąte przez dziesiąte..." - historia jednego dudka
Chociaż ostatnio karmnik odwiedziła wiewiórka, tak że ogród tętni życiem!

Nowe gatunki w karmniku stały się powodem rywalizacji. W tym miejscu pozdrowienia dla Mariusza!

KaMa ogrodu: "A po piąte przez dziesiąte..." - historia jednego dudka
A jak przekonać ptaki, żeby chciały odwiedzać nasz ogród? Pożywienie to jedno.

Część ptaków już w lutym rozgląda się za miejscem, gdzie mogłyby złożyć jajka. Warto więc pomyśleć już teraz o budce lęgowej. Takie budki zawiesza się ok. 3-5 metrów nad ziemią, ale lepiej sprawdzić preferencje gatunku, który chcemy do siebie zaprosić.

Ważne jest, żeby nasza budka nie była wystawiona na działanie silnego światła słonecznego i deszczu. Konstrukcja budki powinna być łatwa do czyszczenia. Polecam prostotę wykonania...

Wracając do rywalizacji... przypomina mi się historia jednego dudka.

Zaczęło się polowanie na ptaszory. Mariusz pstryknął zdjęcie dzwońca to ja też, ja ziębę - Mariusz też. Z kowalikami było trudno, ale się udało, podobnie z grubodziobem. Najpierw zasady obejmowały tylko ptaki z karmnika, później wszystkie na wolności. Zaczęły się drozdy, szpaki, kosy, trznadle, gile, sójki, sikorki, kruki, kawki, nawet wrony. Już nie mówiąc o bocianach, sowach, bażantach czy łabędziach.

Karmnik Mariusza odwiedził dzięcioł duży, ja go złapałam na orzechu, w ogródku sąsiadów. Widziałam też tam dzięcioła zielonego, ale bez sukcesów w uwiecznianiu go. No i pojawił się dudek! Rzadki rarytas, z pięknym czubkiem. U Mariusza się pojawił... Sprytna bestyjka i płochliwa, nie dała się upolować. Mimo cierpliwości Mariusza nie udało się. Okres na dudki nie trwa długo, w sierpniu lecą w cieplejsze miejsca.

Całkiem spontanicznie też udałam się w cieplejsze miejsce. Nie za dudkiem oczywiście, tak sobie wymyśliłam, że kolebkę kultury zobaczę. Samochodem średnio polecam - po kilku miesiącach już się dobrze wspomina, ale niekończąca się autostrada w Serbii... Nie ważne. W każdym razie dotarłam do Aten. Ogród Narodowy - dla mnie to pozycja obowiązkowa.

I jest... Ja tu zwiedzam, oglądam, a tu dudek. Chodzi sobie, patrzy. Ja za aparat, on do odlotu gotowy. Trochę się za nim nabiegałam.

A na sms-a: "mam zdjęcie z dudkiem" dostałam odpowiedź: "weź autograf"! I w tym miejscu pozdrowienia dla naszego wspaniałego bramkarza - pana Jerzego Dudka.

Dodam tylko, ze rywalizację i tak wygrał Mariusz, bo mu się drapieżne okazy trafiły.

KaMa ogrodu: "A po piąte przez dziesiąte..." - historia jednego dudka



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz